Białoruś cenzuruje

Odwołane koncerty grup rockowych, obrazy zdjęte z wystawy w Mińsku, nieoficjalny spis artystów zakazanych w mediach — na Białoruś wraca cenzura kultury. Tym razem celem są nawet gwiazdy Hollywood.

Na początku marca opozycyjne portale białoruskie ujawniły listę zakazanych pisarzy, aktorów i muzyków, którą białoruskie ministerstwo informacji miało rozesłać do państwowych mediów z zaleceniem, aby nie wymieniać ich nazwisk, nie nadawać utworów ani filmów z ich udziałem. Są na niej artyści, którzy jawnie występowali przeciw reżimowi Łukaszenki: bard Źmicier Wajciuszkiewicz, który wspierał w ostatnich wyborach kandydata opozycji Uładzimira Niaklajeua, grupa rockowa NRM, niezależny Wolny Teatr z Mińska, Jurij Chaszczewacki, autor demaskatorskich filmów o Łukaszence, a także twórcy dotąd niezaangażowani: dramaturg i scenarzysta filmowy Andrej Kurejczyk i najpopularniejsza grupa rockowa Białorusi Lapis Trubeckoj. Na liście jest też pisarz i scenarzysta Uładzimir Chalip, ojciec dziennikarki Iryny Chalip, żony Andreja Sannikaua, kandydata opozycji w niedawnych wyborach prezydenckich. Dziennikarka i jej mąż zostali aresztowani po demonstracji w Mińsku 19 grudnia.

Obok białoruskich twórców zapisem mają być także objęci artyści z zagranicy, którzy wspierają białoruską opozycję: brytyjski dramaturg Tom Stoppard, który pomagał Wolnemu Teatrowi, aktorzy Jude Law, Kevin Spacey i Sam West (nagrali wideoprzesłania do Białorusinów w ramach kampanii solidarności przed wyborami prezydenckimi), rosyjski rockman Jurij Szewczuk z grupy DDT, rosyjscy pisarze Andriej Bitow, Wiktor Jerofiejew i Eduard Uspienski (podpisali apel o uwolnienie Niaklajeua z aresztu). W przypadku tego ostatniego zrealizowanie zapisu będzie szczególnie trudne, jest on bowiem autorem popularnych książek dla dzieci o słynnym misiu Czeburaszce.

Minister informacji Białorusi Oleg Proleskowski w wypowiedzi dla rosyjskiej agencji Interfax nazwał ujawnioną w internecie listę «fałszywką» i «bezwstydną prowokacją». Na dokumencie nie ma żadnych pieczątek ani podpisów, jednak zakaz od kilku tygodni jest wcielany w życie. W marcu odwołano pod różnymi pretekstami pięć koncertów białoruskich grup wymienionych na czarnej liście: Lapis Trubeckoj w Homlu i Mohylewie, Krambambuli w Mińsku i Źmiciera Wajciuszkiewicza w Brześciu.

— Właściciele klubu w Mohylewie powiadomili nas, że przecieka dach. Dogadaliśmy się z innym klubem, ale następnego dnia zadzwonili do nas i powiedzieli, że mają w tym czasie imprezę korporacyjną — opowiadał portalowi Naviny.by menedżer Lapis Trubeckoj Jewgienij Kołmykow.

W Homlu, gdzie jako powód odwołania koncertu Lapisów podano przepisy przeciwpożarowe, młodzież urządziła happening — kilkadziesiąt osób w dniu koncertu zaśpiewało na placu przed Centralnym Rynkiem nową piosenkę grupy «Graj». To pierwszy utwór Lapis nagrany po białorusku (grupa śpiewa w języku rosyjskim), jego premiera odbyła się w grudniu, kilka dni po brutalnym stłumieniu powyborczych demonstracji. Na YouTubie błyskawicznie pojawiły się zdjęcia z demonstracji na placu Niepodległości z podłożoną piosenką «Graj». Bezpieka też zareagowała natychmiast — podczas happeningu w Homlu został zatrzymany dziennikarz Oleg Rożkow, a jeden z organizatorów następnego dnia dostał wezwanie do KGB.

Odwołany został także koncert grupy Neuro Dubel, który miał się odbyć w miniony czwartek w klubie Reaktor w Mińsku. — Kierownictwo klubu zaproszono na rozmowę do wydziału kultury, gdzie urzędnicy nakłonili ich do rezygnacji z organizowania koncertu pod groźbą zamknięcia klubu — poinformowali muzycy na swojej stronie internetowej.

Nie tylko muzycy są cenzurowani. Z wystawy „Pogoń-20” otwartej w marcu w mińskim Pałacu Sztuki zdjęto sześć prac o tematyce politycznej, w tym plakaty Uładzimira Krukowskiego przedstawiające przemoc policji podczas manifestacji 19 grudnia i kampanię solidarności z więźniami politycznymi. Odwołano także performance zaplanowany na otwarcie wystawy.Przeciwko cenzurze kultury na Białorusi zaprotestowało niezależne Centrum Praw Człowieka „Wiasna” z Mińska. „Czarna lista wyraźnie wskazuje na istnienie w kraju cenzury, której zakazuje konstytucja Białorusi. To niedopuszczalne ograniczenie wolności słowa i wyrażania opinii oraz twórczości artystycznej” — piszą w oświadczeniu. Organizacja zaoferowała twórcom pomoc w obronie ich praw konstytucyjnych. W proteście przeciw polityce władz wobec twórców ustąpił z oficjalnej Społecznej Rady Kultury i Sztuki dramatopisarz Andrej Kurejczyk (wywiad z nim — poniżej).

Czarne listy twórców istniały na Białorusi już wcześniej. W latach 2004-07 zakazem występów w mediach i na publicznych koncertach objęte były rockowe zespoły Pałac, NRM, Neuro Dubel i Drum Extasy. Była to kara za ich występy na mityngach opozycji. Zakaz cofnięto w 2008 r. po spotkaniu muzyków z Olegiem Proleskowskim, obecnym ministrem informacji, który wtedy pełnił funkcję szefa wydziału ideologicznego administracji Łukaszenki.

Do 2008 r. jedynym miejscem, gdzie białoruskie zespoły rockowe mogły występować swobodnie, były zagraniczne festiwale: Be2gether na Litwie, BeFree na Ukrainie, Basowiszcza w Gródku na Białostocczyźnie i Bardowska Jesień w Bielsku Podlaskim. Amerykańska ambasada w Mińsku organizowała alternatywny festiwal muzyczny Ambasowiszcza, jednak gdy w 2008 r. władze białoruskie zmusiły do wyjazdu ambasadora i część dyplomatów, festiwal został zawieszony.

Muzycy zapowiadają, że będą koncertować za granicą albo w prywatnych mieszkaniach. Wczoraj w Sopocie na koncercie «Solidarni z Białorusią» wystąpił jeden z artystów z czarnej listy — Źmicier Wajciuszkiewicz i zespół Recha. Lapis Trubeckoj wystąpi 30 marca w warszawskim klubie Stodoła.

Rozmowa z Andrejem Kurejczykiem*, białoruskim dramatopisarzem i scenarzystą

Jak pan zareagował na wiadomość, że pańskie nazwisko jest na czarnej liście?

— Nie byłem zaskoczony. Wywierano na mnie różne naciski już wcześniej, od 2004 r. Najpierw za artykuły w niezależnej gazecie zdjęto mój program o teatrze w państwowym radiu Kultura. Byłem współtwórcą Wolnego Teatru (pierwszej niezależnej od władz białoruskiej grupy teatralnej), władze drażniły moje wypowiedzi w wywiadach.

Nie był pan jednak bezpośrednio zaangażowany w działalność polityczną.

— Rzeczywiście, nie należę do żadnej partii, nie chodzę na demonstracje. Do opozycji mam stosunek krytyczny, uważam, że porażka opozycyjnych kandydatów w ostatnich wyborach świadczy nie tyle o sile Łukaszenki, ile o słabości i konfliktach wewnątrz białoruskiej opozycji. Ale po wyborach 19 grudnia, kiedy przeciwnicy Łukaszenki znaleźli się w areszcie, stało się jasne, że władze nie poprzestaną na walce z opozycją. Następnym celem są artyści: muzycy, aktorzy, reżyserzy, pisarze.

Jakie przejawy cenzury zauważył pan do tej pory?

— Zamknęli mi duży projekt rozwoju młodej dramaturgii «Nowy widok», który przygotowaliśmy z Narodowym Teatrem im. Gorkiego w Mińsku przy wsparciu ministerstwa kultury. Po opublikowaniu czarnej listy projekt został faktycznie odwołany. Dziennikarze państwowych mediów mieli zakaz informowania o premierze mojego nowego filmu «Biurowy romans. Nasze czasy», remake’a filmu Eldara Riazanowa z lat 70. Ale muzycy stracili dużo więcej. Bez koncertów po prostu nie będą w stanie wyżywić swoich rodzin.

Pracuje pan głównie dla rosyjskich wytwórni filmowych — to wybór czy konieczność?

— Warunki pracy na Białorusi dla niezależnego artysty są skrajnie ograniczone. Podlizywać się władzy nie umiem, kłamać nie chcę. Praca w Rosji pozwala mi zachować pełną niezależność. Przez ostatnich pięć lat jako scenarzysta zrobiłem pięć filmów, które w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw zarobiły w sumie 71 mln dolarów. Widzowie wybierają moje filmy, nie oglądając się na żadne listy. Moja ostatnia komedia zebrała w ciągu pierwszego weekendu na Białorusi tylu widzów, co «Avatar». Moje sztuki idą w 30 teatrach. Jedyne, co władza może mi jeszcze zrobić, to zakazać wystawiania sztuk w państwowych teatrach albo odebrać mi wykłady na państwowym uniwersytecie.

Odszedł pan z oficjalnej Rady Kultury w proteście przeciw czarnej liście. Czy można się spodziewać reakcji pozostałych członków rady?

— Myślę, że z wyjątkiem kilku obskurantów i stalinowców, którzy jeszcze przetrwali w naszym społeczeństwie, wszyscy normalni, inteligentni ludzie oceniają czarne listy jako przejaw barbarzyństwa i propagandy w stylu goebbelsowskim. Nie mogę być w żadnej państwowej radzie, jeśli państwo w taki sposób traktuje ludzi sztuki.

Jaki wpływ mogą mieć zapisy cenzury na życie kulturalne Białorusi?

— Nie zdziwiłbym się, gdyby konsekwencje były pozytywne. Doświadczenie Związku Radzieckiego pokazuje, że nacisk władzy na kulturę może doprowadzić do pojawienia się wybitnych, nieoczekiwanych form sztuki. Sztuka z czegoś dekoratywnego i rutynowego zmienia się w realną siłę. Represje tylko zwiększają znaczenie twórców dla społeczeństwa. Państwo, stosując bezpośredni nacisk, pokazuje, że są ważni. Jest dla mnie jasne, że kiedyś będą o nich uczyć w szkołach, tak jak dzisiaj uczą o represjach przeciw Meyerholdowi, Brodskiemu, Rostropowiczowi, Sołżenicynowi.

Jak międzynarodowa społeczność może pomóc białoruskim artystom?

— Potrzebne są wspólne festiwale, koncerty, które zrekompensują zakazy występów na Białorusi. Cywilizowane kraje mogą uzależnić oficjalną współpracę kulturalną z Mińskiem od włączenia do wspólnych projektów artystów z czarnej listy. Jest wiele możliwości. Ważne, aby tej sprawy nie przemilczeć.

*Andrej Kurejczyk

białoruski dramaturg i scenarzysta tworzący w języku rosyjskim. Autor scenariuszy do kasowych filmów i seriali rosyjskich: «Liubow markow», «Julenka», «Semin». Jego sztuki wystawiane były m.in. w Teatrze im. Kupały w Mińsku i moskiewskim MChAT. W Polsce zrealizowano jego dramat «Niebo». Mieszka w Mińsku

Rozmowa z Andrejem Kurejczykiem*, białoruskim dramatopisarzem i scenarzystą

Jak pan zareagował na wiadomość, że pańskie nazwisko jest na czarnej liście?

— Nie byłem zaskoczony. Wywierano na mnie różne naciski już wcześniej, od 2004 r. Najpierw za artykuły w niezależnej gazecie zdjęto mój program o teatrze w państwowym radiu Kultura. Byłem współtwórcą Wolnego Teatru (pierwszej niezależnej od władz białoruskiej grupy teatralnej), władze drażniły moje wypowiedzi w wywiadach.

Nie był pan jednak bezpośrednio zaangażowany w działalność polityczną.

— Rzeczywiście, nie należę do żadnej partii, nie chodzę na demonstracje. Do opozycji mam stosunek krytyczny, uważam, że porażka opozycyjnych kandydatów w ostatnich wyborach świadczy nie tyle o sile Łukaszenki, ile o słabości i konfliktach wewnątrz białoruskiej opozycji. Ale po wyborach 19 grudnia, kiedy przeciwnicy Łukaszenki znaleźli się w areszcie, stało się jasne, że władze nie poprzestaną na walce z opozycją. Następnym celem są artyści: muzycy, aktorzy, reżyserzy, pisarze.

Jakie przejawy cenzury zauważył pan do tej pory?

— Zamknęli mi duży projekt rozwoju młodej dramaturgii «Nowy widok», który przygotowaliśmy z Narodowym Teatrem im. Gorkiego w Mińsku przy wsparciu ministerstwa kultury. Po opublikowaniu czarnej listy projekt został faktycznie odwołany. Dziennikarze państwowych mediów mieli zakaz informowania o premierze mojego nowego filmu «Biurowy romans. Nasze czasy», remake’a filmu Eldara Riazanowa z lat 70. Ale muzycy stracili dużo więcej. Bez koncertów po prostu nie będą w stanie wyżywić swoich rodzin.

Pracuje pan głównie dla rosyjskich wytwórni filmowych — to wybór czy konieczność?

— Warunki pracy na Białorusi dla niezależnego artysty są skrajnie ograniczone. Podlizywać się władzy nie umiem, kłamać nie chcę. Praca w Rosji pozwala mi zachować pełną niezależność. Przez ostatnich pięć lat jako scenarzysta zrobiłem pięć filmów, które w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw zarobiły w sumie 71 mln dolarów. Widzowie wybierają moje filmy, nie oglądając się na żadne listy. Moja ostatnia komedia zebrała w ciągu pierwszego weekendu na Białorusi tylu widzów, co «Avatar». Moje sztuki idą w 30 teatrach. Jedyne, co władza może mi jeszcze zrobić, to zakazać wystawiania sztuk w państwowych teatrach albo odebrać mi wykłady na państwowym uniwersytecie.

Odszedł pan z oficjalnej Rady Kultury w proteście przeciw czarnej liście. Czy można się spodziewać reakcji pozostałych członków rady?

— Myślę, że z wyjątkiem kilku obskurantów i stalinowców, którzy jeszcze przetrwali w naszym społeczeństwie, wszyscy normalni, inteligentni ludzie oceniają czarne listy jako przejaw barbarzyństwa i propagandy w stylu goebbelsowskim. Nie mogę być w żadnej państwowej radzie, jeśli państwo w taki sposób traktuje ludzi sztuki.

Jaki wpływ mogą mieć zapisy cenzury na życie kulturalne Białorusi?

— Nie zdziwiłbym się, gdyby konsekwencje były pozytywne. Doświadczenie Związku Radzieckiego pokazuje, że nacisk władzy na kulturę może doprowadzić do pojawienia się wybitnych, nieoczekiwanych form sztuki. Sztuka z czegoś dekoratywnego i rutynowego zmienia się w realną siłę. Represje tylko zwiększają znaczenie twórców dla społeczeństwa. Państwo, stosując bezpośredni nacisk, pokazuje, że są ważni. Jest dla mnie jasne, że kiedyś będą o nich uczyć w szkołach, tak jak dzisiaj uczą o represjach przeciw Meyerholdowi, Brodskiemu, Rostropowiczowi, Sołżenicynowi.

Jak międzynarodowa społeczność może pomóc białoruskim artystom?

— Potrzebne są wspólne festiwale, koncerty, które zrekompensują zakazy występów na Białorusi. Cywilizowane kraje mogą uzależnić oficjalną współpracę kulturalną z Mińskiem od włączenia do wspólnych projektów artystów z czarnej listy. Jest wiele możliwości. Ważne, aby tej sprawy nie przemilczeć.

Źródło: Gazeta Wyborcza
Рубрики:Uncategorized

BELARUS PRESS PHOTO

BELARUS PRESS PHOTO – NAJLEPSZE FOTOGRAFIE PRASOWE Z BIAŁORUSI

Wystawa fotografii, 5–26 listopada, klub Fabryka/Zbiornik Kultury, ul. Zabłocie 23

Wernisaż: czwartek, 4 listopada, godz. 18.00

Te fotografie to notatki o życiu, kronika teraźniejszości, pochwycone ulotne i zachwycające momenty. Szokujące zdarzenia i problemy społeczne. Ludzie. Te zdjęcia to nie tylko odbicie spojrzenia fotografa na świat. Jest w nich – samo życie. Życie Białorusi i Białorusinów we wszystkich jego przejawach.

Towarzystwo Białoruskie w Krakowie i Koło Naukowe Studentów Rosjoznawstwa UJ zapraszają na jedyną w swoim rodzaju wystawę białoruskiej fotografii prasowej. Prezentuje ona prace laureatów pierwszego niezależnego i otwartego konkursu na najlepszą fotografię prasową na Białorusi – Belarus Press Photo 2010.


W konkursie wzięło udział 96 białoruskich fotografów stale współpracujących z mediami. W jury zasiedli znani fotografowie i dziennikarze z różnych krajów. Wśród zwycięzców znaleźli się artyści pracujący zarówno dla mediów państwowych, jak i niezależnych.

Wystawa prezentuje 40 pojedynczych zdjęć i krótkich serii w 8 kategoriach: „Zdarzenia”, „Ludzie w zdarzeniach”, „Życie codzienne”, „Sport”, „Portrety”, „Sztuka i rozrywka”, „Natura”, „Glamour, reklama”. Pozwalają one spojrzeć na Białoruś szerzej niż umożliwiają to polskie przekazy medialne, odkryć nieznane fragmenty białoruskiej rzeczywistości, zaskakujące, zabawne, zwyczajne, w przede wszystkim – prawdziwe.

Zapraszamy na stronę internetową: www.towarzystwobialoruskie.free.ngo.pl

 

Kontakty:

Aliaksei Shota

tel. 669-134-262

aliaksei.shota@gmail.com

 

Karolina Biernat

tel. 510-551-232

karolina.biernat@gmail.com

Zapraszamy na koncert Yellow Brick Road 13 września w Krakowie

Yellow Brick Road – zespół powstał w 2005 roku i już w pierwszym roku istnienia został obwołany muzycznym odkryciem, nie tylko na Białorusi, ale także Litwie, Łotwie, Estonii oraz w Rosji. W czerwcu 2009 roku grupa została laureatem międzynarodowego festiwalu „Rock-Line” w Rosji i wystąpiła przed 30-to tysięczną publicznością. W tym samym roku zespół wydał płytę „12 stories” i w ramach promującej ją trasy, wystąpił w ośmiu krajach Europy. W maju 2010 YBR był gwiazdą główną festiwalu AVANT w Moskwie a w czerwca reprezentował Białoruś na festiwalu „Rock Night”w Zielonej Górze. Wcześniej, w lutym, mieliśmy okazję oglądać ich występ w Krakowie.Teraz ponownie odwiedzają Kraków, w ramach swojej europejskiej trasy promującej nowy album „Honeymoon”.

Yellow Brick Road (rock alternatywny / Białoruś)
koncert odbędzie się 13.09.2010 (poniedziałek)
w klubie IMBIR przy ulicy św. Tomasza 35, Kraków
o godzinie 19:00.
Yellow Brick Road poprzedzi występ krakowskich formacji: Kakao Drinker (punk rock) i Frago (rock’n’roll)
Wstęp: 10 zł

www.yellowbrickroad.ru
www.myspace.com/yellowbrickrock
www.myspace.com/kakaodrinkers
www.towarzystwobialoruskie.free.ngo.pl/?koncert-yellow-brick-road,29

Рубрики:Uncategorized

Mitoraj vs. Shabohin

Piotr Zdybał

Kilka lat temu Igor Mitoraj negocjując miejsce pod krakowską wystawę swoich monumentalnych rzeźb użył przekonywującego argumentu. Powiedzieć miał mniej więcej: albo na rynku, albo nigdzie. Słowa te przeszły już do historii, podobnie jak do historii przeszła ekspozycja, która rzeczywiście odbyła się w przestrzeni Rynku Głównego. Choć wystawa, podobnie jak twórczość Mitoraja była oceniana bardzo różnie, faktem jest, że wydarzenie to sprowokowało do dyskusji i co najważniejsze konkretnych działań. Po raz pierwszy, na tak wielką skalę przestrzeń historyczna, zamknięta konserwatorsko, bez przesady można powiedzieć – serce Krakowa, otworzyła się na ingerencję ze strony sztuki współczesnej. Nie licząc odbywających się happeningów i innych działań performatywnych, była to sytuacja bez precedensu, przynajmniej w ostatnich 20 latach. Jeszcze większym przełomem był spór na temat Erosa Bendato, który pomimo licznych protestów pozostał na rynku, obok wieży ratuszowej.

Art Boom, jako festiwal rozgrywający się głównie w przestrzeni miejskiej, po raz kolejny w imieniu sztuki współczesnej anektował dla siebie rynek. W aktualnej odsłonie festiwalu Sergey Shabohin wykonał trzy intrygujące instalacje ulokowane w różnych punktach miasta. Pierwsza z nich stanęła w piątek (11 czerwca) przy cokole, na którym spoczywa wspomniany już Eros Bendato.

St()re

Witryna Shabohina przy rzeźbie Mitoraja

Instalacja ma formę gabloty przypominającej te znane ze sklepów lub tradycyjnych, XIX-to wiecznych muzeów. Metalowa, szkieletowa konstrukcja o szklanych ścianach wypełniona jest bardzo różnymi przedmiotami – małymi obrazkami religijnymi, naklejkami, sztucznymi kwiatami, częściowo wypalonymi świecami itd. Jest pełna ukrytego niepokoju i aury tajemnicy (nie bez powodu Shabohin nazywany bywa Nostradamusem). W uporządkowanej i postrzeganej mechanicznie przestrzeni rynku jest elementem abstrakcyjnym, chciałoby się powiedzieć surrealistycznym. W odbiorcach – w znacznej mierze przypadkowych przechodniach wzbudza zazwyczaj podświadomy lęk i niezrozumienie. Konsekwencją tego były różne przedmioty, spontanicznie pozostawione przy instalacji, np. kwiaty. Tym samym, niektórzy odbiorcy z biernej obserwacji weszli w interakcję z dziełem i poddali się jego silnemu oddziaływaniu.

Sergey Shabohin, St()re

Wielowątkową i nieuporządkowaną narrację wewnątrz gabloty łączy multiplikowany w różnej formie motyw mandorli. Świetlisty otok wokół bóstw występuje w ikonografii religijnej wielu kultur, jednak zawsze symbolizuje to samo – nieosiągalną dla człowieka, metafizyczną strefę sacrum. Artysta w pełni wykorzystuje wiedzę ikonograficzną i umiejętnie łączy pozornie odległe od siebie motywy: mandorlę i waginę – formę kobiecą. Używa przy tym szerokiego pola odniesień, często o symbolicznym charakterze: religia, historia, natura, kobiecość. Całość imituje prywatny ołtarzyk. A ten jest łudząco podobny do akrylowych obrazów o tematyce wanitatywnej malowanych przez Audrey Flack (ur. 1931 r.). Ale w ujęciu amerykańskiej artystki, celem jest redefinicja klasycznej martwej natury i świeże spojrzenie na kompozycję rodem z malarstwa niderlandzkiego. Natomiast w dziele Shabohina aspekt formalny wydaje się drugorzędny. Na pierwszy plan wysuwa się kontekst miejsca. Jest to sztuka site specific, uwikłana w skomplikowaną sieć znaczeń, rozpościerającą się między zabytkową przestrzenią starego miasta, a postmodernistyczną rzeźbą Igora Mitoraja i całkiem współczesną, czasową instalacją Shabohina.

Audrey Flack, Wheel of Fortune, 1977-78

Nie umniejszając pozostałych walorów dzieła, najciekawszym wątkiem w mojej ocenie jest właśnie dialog z miejscem, w którym powstało. Jak już wspominałem, kontekst ten jest podwójny: 1. centrum starego miasta; 2. Eros Bendato. Prawną i mentalną ochronę rynku przełamał trwale Igor Mitoraj. W uproszczeniu można stwierdzić, że Shabohin chciał przełamać dominację Erosa. Nie tylko w kwestii formalnej, ale co najbardziej intrygujące, także w kwestii znaczeń. W pewnym sensie zabieg ten się udał. Choć obie realizacje dzieli zaledwie kilka lat, to widoczna jest między nimi prawdziwa przepaść. Mitoraj to twórca już akademicki, chyba każdy się zgodzi, że najlepsze lata ma za sobą, a jego aktualna twórczość ogranicza się do powielania nieskomplikowanych schematów z lat 80-tych i 90-tych. Dla odmiany, młody białoruski artysta nie boi się odważnej ingerencji w tkankę miasta. Podejmując ten trud trzeba być bardzo uważnym, gdyż rynek to punkt dla mapie miasta szczególny, żeby nie powiedzieć newralgiczny. Cały geniusz polega na tym, że choć formalnie odmienne, poruszają podobne problemy i wywołują podobne uczucia, ale w różnej skali (do Erosa zdążyliśmy się już przyzwyczaić). Problematyka dzieł oscyluje w okolicach vanitas, podświadomości, kontekstu miejsca. Wspólny jest również efekt „zaskoczenia” w stosunku do nieuświadomionego odbiorcy. W kwestii symbolicznej, warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt: pierwiastek męski kontrastuje wyraźnie z żeńskim. Eros wyrzeźbiony przez Mitoraja to mężczyzna, grecki bóg miłości i namiętności seksualnej, którego puste oko, w koncepcji Shabohina stało się punktem wyjścia dla kobiecej formy mandorli.

Inny istotny problem wymagający szerszego komentarza zarysowuje się na linii prostej opozycji: publiczne – prywatne. Zamknięty w gablocie ołtarzyk zawiera cechy intymnej świątyni, w której prywatna i nieco szalona (a może szaleńcza?) dewocja wystawiona została na sprzedaż i publiczny ogląd. Takie odczytanie pracy potwierdza jego tytuł: St()re. Nota bene, motyw komercjalizacji jest łącznikiem z pozostałymi instalacjami. Natomiast słowny zapis z użyciem dwóch nawiasów zamiast litery „o” nawiązuje bardziej do formy mandorli – waginy.

Audrey Flack, World War II (Vanitas), 1976-77

St()re kontynuuje proces infekowania przestrzeniu rynku, który w ramach Art Boom-u zapoczątkował rok temu „dziurawy kajak” Romana Signera. W przypadku Shabohina zabieg ten jest bardziej precyzyjny – wymierzony w konkretne, czułe punkty. Artysta posługuje się istniejącymi już dziełami sztuki, często o wątpliwej jakości artystycznej. Podobnie stało się na placu Marii Magdaleny, gdzie artysta kontynuował tematykę gender zestawiając różnorakie formy falliczne z jajowatą fontanną i niefortunną kolumną Piotra Skargi (fallogocentryzm). Na Małym Rynku podobnie, fontanna (złośliwie nazywana mokrymi schodami) stała się łącznikiem z zastaną przestrzenią, a woda z niej została włączona w ramy instalacji. W ogóle ostatnia instalacja jest najbardziej rozbudowana i niejako podsumowuje cały, skomplikowany projekt.

Рубрики:Uncategorized

Udział Białorusi w 54. Biennale w Wenecji

W 2009 r. Białoruś po raz kolejny nie miała swojego pawilonu na Biennale w Wenecji.

http://shabohin.livejournal.com/

Logo Pawilonu Białoruskiego 53. Biennale w Wenecji

W czerwcu 2009 roku w Narodowym Centrum Wystawowym BelExpo w Mińsku został otwarty  Pawilon Białorusi 53. Biennale w Wenecji. Te dwa wydarzenia oprócz zbieżności nazw mogły zwrócic szerszą uwagę na sytuację białoruskiej sztuki wspólczesnej, która jak dotąd, jest  marginalizowana w polityce kulturalnej kraju.

Pawilon Białoruski 53. Biennale w Wenecji. Kurator L. Mikhalchuk i koordynator R. Vashkevich

W ekspozycji Pawilonu zostalo przedstawionych około 30 malarzy, rzeźbiarzy i fotografów różnego pokolenia, którzy pracują w różnych kierunkach sztuki aktualnej, wśród nich: V. Tsesler, A. Klinov, M. Hulin. W ramach projektu został przeprowadzony konkurs na najlepszego artystę Pawilonu. Sergey Shabohin został laureatem w obu nominacjach: „Wybór publiczności” oraz „Wybór jury”.

Projekt S. Shabohina "Nekrologi"

Pod koniec lipca 2009 odbył się festiwal sztuki polskiej w Mińsku Hejnał Expedition Art Festival, zrealizowany przez krakowską Grupę Strupek w ramach festiwalu ArtBoom i we współpracy z Fundacją Wschód Sztuki. W jego ramach zaprezentowano szereg prac wideo polskich artystów, odbyło się kilka happeningów i wystaw malarstwa w skali 1:10.

Nazwa festiwalu miała bezpośrednio nawiązywać do relacji jaka tradycyjnie łączyła artystyczne środowiska Polski i Białorusi.
Festiwal przyczynił się do nawiązania współpracy między dwoma państwami, której rezultatem miał być projekt Niezależnego Pawilonu Białorusi, który miał być pokazany podczas 53. Biennale w Wenecji.
Miał on zostać przygotowany przez Grupę Strupek, Fundację Wschód Sztuki, artystów białoruskich i kuratora Lizavetę Mikhalchuk oraz Associazione Sintetico z Wenecji.
W Wenecji miały być wystawione prace sześciu artystów białoruskich, którzy brali udział w Pawilonie w Mińsku, m. in. Sergeya Shabohina, uczestnika tegorocznej edycji ArtBoom Tauron Festival w Krakowie. Według projektu w ruchomej szklanej gablocie, która miała się przemieszczać jedną z weneckich ulic, miały być umieszczone prace w formacie mikro-artu, ręcznie domalowane i podpisane przez artystów. Ponadto oprócz obrazów w Wenecji miało być zaprezentowane wideo, nakręcone podczas przygotowań artystów do Biennale. Projekt ten istniałby niezależnie od oficjalnych władz Wenecji, stąd jego nazwa.
W ramach przygotowań do tego projektu we wrześniu 2009 r. została zorganizowana konferencja prasowa, której uczestnikami byli Marcin S. Gołębiewski (Fundacja Wschód Sztuki, Art Agenda Nova), Piotr Sikora oraz Mateusz Okoński (Grupa Strupek). Gościem specjalnym był członek Parlamentu Europejskiego i specjalista PE ds. Białorusi Janusz Onyszkiewicz. Podczas konferencji została przeprowadzona prezentacja Hejnał Expedition Art Festival w Mińsku oraz przedstawione zostały szczegóły projektu pawilonu białoruskiego.
„Ruchomy” pawilon miał pojawić się w Wenecji 7 listopada. Pomimo starań wkładanych przez stronę białoruską i polską, przedsięwzięcie to nigdy nie zostało zrealizowane.
Komunikacja między organizatorami spowalniana, czy to machiną biurokratyczną, czy wyjątkowymi zbiegami okoliczności, w rezultacie wymusiła wstrzymanie prac organizacyjnych już w ich zaawansowanym stadium i pawilon nigdy nie powstał.
Oba wydarzenia miały jednak wymierny efekt. Wymogły na Ministerstwie Kultury Białoruskiej zwrócenie uwagi na fakt, że Białoruś nie uczestniczy w jednym z najbardziej prestiżowych przeglądów sztuki współczesnej na świecie. W konsekwencji Ministerstwo oficjalnie powołało grupę do zorganizowania Pawilonu na 54. Biennale w Wenecji, w  skład której nie wszedł nikt z pomysłodawców letnego Pawilonu w Mińsku.
Koncepcja Pawilonu nie jest jeszcze znana. Natomiast wiadomo jest, że kuratorem będzie Mikhail Barazna, prorektor Białoruskiej Akademii Sztuk Pięknych, historyk sztuki).
Według Ruslana Vashkevicha, koordynatora mińskiego pawilonu, konieczne jest powołanie niezależnego międzynarodowego jury, które przeprowadzi konkurs projektów białoruskiego pawilonu oraz zaproszenie doświadczonych kuratorów. Niestety znane jest stanowisko oficjalnego organizatora, który niechętnie podchodzi do współpracy z innymi instytucjami, które zajmują sie sztuką.
Pomyślny udział Białorusi w 54. Biennale w Wenecji może zwrócić uwagę władz kraju na sztukę współczesną. Niepokojące może być jednak, że gdy ten pawilon nie odzyska sukcesu, temat uczestnictwa kraju w wystawach światowych może zostać zamknięty ponownie na kilka lat.

Spotkanie z Sergeyem Shabohinem

W ramach ArtBoom Tauron Festival 14 czerwca o godzinie 18 w Instytucie Historii Sztuki przy ul. Grodzkiej 53 odbędzie się spotkanie z młodym białoruskim artystą Sergeyem Shabohinem, laureatem Pawilonu Białoruskiego 53. Biennale w Mińsku. Zaprezentuje on swoją dotychczasową twórczość oraz opowie o projekcie dla festiwalu. Uczestnikami dyskusji będą Helena Karniewicz, która naszkicuje sytuację sztuki współczesnej na Białorusi oraz Mateusz Okoński (grupa STRUPEK). Drugi z gości podsumuje zeszłoroczny Hejnał Expedition Art Festival. Spotkanie zorganizowała Hanna Liubakova (Fundacja Wschód Sztuki), kurator projektu «Store» Sergeya Shabohina.

Projekt Sergeya Shabohina

Рубрики:Uncategorized

Przyjazd Sergeya Shabohina

Do Krakowa w ramach ArtBoom Tauron Festival przyjechał Sergey Shabohin, młody artysta białoruski, laureat nieoficjalnego Pawilonu Białoruskiego 53. Biennale w Wenecji, który odbył się w Mińsku w 2009 r. Zapraszamy do zapoznania się z projektem artysty dla festiwalu Projekt Sergeya Shabohina

У Кракаў у рамках ArtBoom Tauron Festival прыехаў Сяргей Шабохін, малады беларускі мастак, пераможца Беларускага павільёна 53 Венецыянскай Біенале ў Мінску, які адбыўся ў чэрвені 2009 г. Запрашаем пазнаёміцца з праектам мастака для фестывалю Праект Сяргея Шабохіна

Do Krakowa w ramach ArtBoom Tauron Festival przyjechał Sergey Shabohin, młody artysta białoruski, laureat nieoficjalnego Pawilonu Białoruskiego 53. Biennale w Wenecji, który odbył się w Mińsku w 2009 r.. Zapraszamy zapoznać się z projektem artysty dla festiwalu http://www.artboomfestival.pl/pl/80/3/14/Shabohin-Sergey
Рубрики:Uncategorized

Мастацтва «in the open air»

Касцёл св. Язэпа

Запрашаем на творчую сустрэчу. Будзем ладзіць мастацтва «in the open air» 22 мая а 13.00 па адрасе: Мінск, вул. Кірылы і Мяфодзія, 8.

Няхай кожны знойдзе прыгажосць кляштара Св. Язэпа ў любым творчым выкананні.

На наступны дзень пасля пленэру плануецца выстава прац.

——————————————————————————

Комплекс касцёла і кляштара бернардзінцаў заснаваны ў 1624 г.

Цяпер храму пагражае «рэканструкцыя» ў гатэль.

Кантакты арганізатараў:

niemastak@gmail.com

+37529 8796035 mts

Яўген Шадко

Калядны канцэрт NRM 17 снежня к/з “Мінск”

Суб’ектыўны рэпартаж з 23 шэрагу 36 месца

Сёння публікуем пост Сяргея Сакума, антраполага з Мінска, пра канцэрт гурта N.R.M., які адбыўся 17 снежня ў Мінску.

N.R.M. (Незалежная Рэспубліка Мроя)беларускі рок-гурт, заснаваны ў 1994 годзе. Да нядаўняга часу музыканты не маглі афіцыйна выступаць у Беларусі, таму так доўгачаканы канцэрт стаўся сапраўднай падзеяй.

Усё пачалося яшчэ задоўга да 17 снежня, вось з гэтай афішы, на якую я штодня глядзеў, праходзячы міма. Загадкавыя тры літары для “непасвяшчоных” і такія шматзначныя для грамадзян Незалежнай Рэспублікі Мроя. Нарэшце не вытрымаў і купіў квіткі! Пасля чаканне, калі кожнай раніцай глядзіш на каляндар: ці яшчэ не дзень канцэрту? А вось і 17 снежня! У метро здаецца, што ўсе людзі ідуць у адным напрамку з табой, нібыта з адной секты, секты прыхільнікаў  гурта NRM, спяшаюцца з усіх бакоў у канцэртную залу “Мінск” як на свята. Раз-пораз падаецца, што чуеш беларускую гаворку – свае! “Паспеем? Паспеем!”

Каля ўваходу тоўпіцца народ, нехта не паспеў набыць квіткі і спадзяецца на каляднае цуда, астатнія заскокваюць унутр. Унутр, дзе ўжо пануе іншая рэчаіснасць…

Займаю месца. Сцэна – нібыта музычная калядная паштоўка, якая не перастае адорваць шчасцем і радасцю.

Лявон Вольскі:

Бачыце, як тут сёння святочна, пастараліся для Вас!

Зала адгукаецца. І пачынаецца свята .

Вольскі:

Асабліва прыкольна выглядаюць канцэрты з гэтай песняй у Лос-Анжэлесе.

Піт Паўлаў дастае беларускі народны інтрумент — дрылю, каб выканаць нашую фальклорную паўночна-амерыканскую песню.

Вольскі:

Калі скончыцца першае аддзяленне, вас запрашае гасцінна бар, які настаяў на гэтым. Як кажуць, чаго ісці пасля 22 гадзіны – не прадаюць жа крыжачок!

Калі рэчаіснаць не змяняецца, ты выдумляеш сабе іншую. Спачатку трэба знайсці туды ўваход: ці гэта будзе чароўны трус, за якім пагонішся, як у “Алісе ў краіне цудаў”, ці гэта будзе словы і музыка, з дапамогай якіх спярша дазнаешся, што ёсць магчымасць пабудаваць свой свет, у якім будзе ўтульна жыць. Пасля насяляеш гэты створаны свет сваімі сябрамі, знаёмымі, прыхільнікамі, і раптам усведамляеш, што гэта ўжо сапраўдная краіна са сваім гімнам, сцягам, нават пашпартамі і візамі, якая больш рэальная за іншыя рэальныя краіны. Гэты паралельны свет як выратаванне, дзе можна падыхаць паветрам, пазбавіцца смагі, набрацца сіл, каб ізноў акунуцца ў рэальнасць. Мы жывем у краіне, якой не было…

Ну і, вядома, якія каляды без падарункаў! Музыкі дастаюць з меху падарункі, бяруць у рукі мапу партэру канцэртнай залы (партэр крычыць: “О-о-о!”), на адваротным баку якой мапа балкона (балкон крычыць нават гучней: “О-О-О!”), і тычаць наўздагад па мапе, каму ж дастануцца падарункі. Сяджу з заміраннем… Не, першы падарунак ад спонсараў гэтага канцэрта “Будзьма” трапляе на іншы шэраг. А за ім у залу ляціць дысконтная карта, рарытэтны альбом “Бумеранг”, перавыданне “28 зоркі” Мроі. Каляндар на 2010 год з аголенымі беларускімі літаратарамі дастаецца дзяўчыне за маёй спінай.

Вольскі:

Можна павесіць на сцяну, можна ў туалеце. Там падказваюць ззаду, што не зусім аголеныя, што ў трусялях яны ўсе. Можа, Вам яшчэ рана на такіх літаратараў глядзець, а? Ну ладна, гэта ж беларускія літаратары – тады можна!

І дадае:

Трэба большыя паўзы рабіць. Вось год не гралі – а які прыём! Каб два гады не гралі, дык яшчэ цяплейшы прыём быў бы.

Гучаць песні, словы якіх ведаеш, здаецца, з дзяцінства, нібыта яны ўжо упісаліся ў генетычную памяць. Раптам ўзгадваю гісторыю, што аднойчы ў іншай краіне беларуса папрасілі распавесці, што гэта за краіна Беларусь, дык ён пачаў спяваць “Простыя словы”.

Вольскі:

Ведаеце, як называецца вось гэты этнічны музычны інструмент, які належыць Піту і які ён прынес сюды? – Ён называецца “шархуны”. Шархуны – гэта гатунак бразготак. А ў 1857 годзе былі абаронены правы ў Злучанных Штатах Амерыкі на песню, якая называецца «One Horse Open Sleigh», то бок  «Jingle bells» – і вось нашая версія. Ну якія Каляды без “Джынгл БЕЛ-с”?

Людзі бягуць бліжэй да сцэны, каб занатаваць момант на свае лічбавікі. “А Вы не адбілі”, усьміхаецца Піт і пазіруе яшчэ раз. Нейкі хлопчык гадоў пяці, адолеўшы сек’юрыці, вымагаецца на сцэну і сядае дапамагаць Юрасю Ляўкову.

Апошняй песняй гучыць “Тры чарапахі”, без якой, як сцявярджае Вікіпэдыя, не абыходзіцца ні адзін канцэрт NRM.

І ты ўжо спяшаешся ў гардэроб, каб цябе не знесла плынь узрушаных людзей, а ў кішэні трымаеш калядную паштоўку, на якой бліскучыя дрэвы, срэбны месяц, лесвіца пад ім… Паштоўка, калі яе адгортваеш, пачынае гучаць “Прыцемкам сінім, зімовай парой, у доме бацькоўскім ўсё так знаёма…” ды іншымі песнямі, ты і раптам разумееш, што час бывае не толькі такі, які бяжыць напрамкі ад кропкі А у кропку Б, але такі, які можна сабраць у далоні, пакласці ў скарбонку, і раз-пораз, калі хочацца збавіцца суму – прыадчыняць… каб апынуцца ў сваім свеце.

Дабранач, паненкі,

Дабранач, панове…

Сяргей Сакума

Świąteczny koncert NRM 17 grudnia, sala koncertowa „Mińsk”

Subiektywny reportaż z miejsca numer 36 z 23 rzędu

Dzisiaj chcieclibyśmy opublikować post Sergeya Sakuma, antropologa z Mińska, o koncercie białoruskiego zespołu rockowego N.R.M., który odbył się 17 grudnia 2009 roku w Mińsku. Z białoruskiego przetłumaczyła Hanna Liubakova.

N.R.M. (Niezaleznaja Respublika Mroja — Niepodległa Republika Marzeń) – zespół, który został założony w 1994 roku. Do niedawna muzycy nie mogli występować oficjalnie na Białorusi. Dlatego tak długo oczekiwany koncert stał się prawdziwym wydarzeniem.

Wszystko zaczęło się długo przed 17 grudnia, od tego plakatu, którego widziałem codziennie przechodząc obok. Tajemnicze trzy litery dla „niepoświęconych” a jakże wieloznaczne dla obywatela Niezależnej Republiki Mroja. Wreszcie nie wytrzymałem i kupiłem bilety! Później oczekiwanie… Kiedy każdego ranka patrzysz na kalendarz: czy nie jest już dzień koncertu? I wreszcie 17 grudnia! W metrze wydaje się, że wszyscy ludzie idą w jednym kierunku z tobą, niby z jednej sekty, sekty zwolenników zespołu NRM. Śpieszą ze wszystkich stron do sali koncertowej „Mińsk” jakby znajdował się tam magnes, przyciągający ludzi. Od czasu do czasu wydaje się, że słyszysz mowę białoruską – swoi! „Zdążymy? Zdążymy!”

Przy wejściu tłoczą się ludzie, ktoś nie zdążył kupić biletu i spodziewa się świątecznego cudu,  inni wskakują do wnętrza. Wnętrza, gdzie już panuje inna rzeczywistość…

Lavon Volski:

Zobaczcie, jaka tu świąteczna atmosfera dzisiaj, postaraliśmy się dla was!

Sala odpowiada. I zaczyna się święto.

Pit Paulau wyjmuje białoruski ludowy instrument – drylę-mandolinę, żeby wypełnić naszą ludową północno-amerykańską piosenkę.

Jeśli rzeczywistość nie zmienia się, ty wymyślasz sobie inną. Najpierw trzeba znaleźć do niej wejście: czy to będzie czarodziejski Biały Królik, za którym podążysz jak w „Alicji w krainie czarów”, czy też słowa i muzyka, za pomocą których najpierw dowiesz się, że masz możliwość zbudować swój świat, gdzie będziesz mógł przytulnie żyć. Później zaludniasz ten wykreowany świat swoimi przyjaciółmi, znajomymi, sojusznikami, i nagle uświadamiasz sobie, że to już jest prawdziwe państwo ze swoim hymnem, flagą, nawet paszportami i wizami, które są bardziej realne niż inne realne kraje. Ten równoległy świat jest jak zbawienie, gdzie można oddychać powietrzem, pozbyć się pragnienia, uzyskać moc, aby znowu zanurzyć się w rzeczywistość. My żyjemy w krainie, której nie było…

No i wiadomo nie ma święta bez prezentów! Muzycy wyjmują z worka upominki, biorą w ręce mapę parteru sali koncertowej (parter krzyczy: „O-o-o!”), na odwrocie której jest mapa balkonu (balkon krzyczy nawet głośniej: „O-O-O!”) i wskazuje losowo palcem po tej mapie na tego, kto dostanie prezenty. Zamarłem… Nie, pierwszy prezent od sponsorów tego koncertu „Budźma!” trafia na inny rząd. A za nim do sali leci karta rabatowa, limitowana edycja albumu „Bumerang”, reedycja „28 gwiazda” Mroi. Kalendarz na 2010 rok z nagimi białoruskimi literatami dostaje się dziewczynie za moimi plecami. Volski:

Można powiesić na ścianie albo w toalecie. Tam sugerują na okładce z tyłu, że oni nie są nadzy, tylko w majtkach. Może za wcześnie ci patrzeć na takich literatów? No dobra, przecież to są białoruscy literaci, więc można!

I dodaje:

Trzeba większe pauzy robić. Nie graliśmy przez rok – a jakie przyjęcie! Gdybyśmy przez dwa lata nie grali, przyjęcie byłoby jeszcze cieplejsze.

Brzmią piosenki, których słowa znasz jak się wydaje od dzieciństwa, niby one zostały wpisane do pamięci genetycznej, choć pierwszą kasetkę NRM dostałeś od kolegi gdzieś w 2000 roku. Nagle przypominam sobie historię, że pewnego razu w innym kraju Białorusina poproszono aby opowiedział, co to za kraj — Białoruś, a on zaczął śpiewać „Proste słowa”.

Volski:

Wiecie, jak się nazywa ten instrument muzyczny, który przyniósł Pit? On się nazywa „szarchuny” (bęben). A w 1857 roku zostały obronione prawa na piosenkę, która się nazywa «One Horse Open Sleigh», czyli «Jingle bells» — i oto nasza wersja. No bo nie ma święta bez „Jingle BEL-s”!

Ludzie biegną do sceny, żeby uchwycić moment swoimi aparatami fotograficznymi. „A wy nie zrobiliście zdjęcia” – uśmiecha się Pit i pozuje jeszcze raz. Jakiś chłopczyk mający zaledwie pięć lat, przezwyciężył pracowników ochrony i wyskoczył na scenę, żeby pomóc Jurasiowi Laukowi.

Jako ostatnia brzmi piosenka „Try čarapachi”, bez której, jak stwierdza wikipedia, nie obchodzi się żaden koncert NRM.

I śpieszysz do szatni, żeby ciebie nie zniósł prąd wstrząśniętych ludzi, w kieszeni trzymając świąteczną pocztówkę, na której są błyszczące drzewa, srebrny księżyc, schody pod nim… Widokówka, gdy ją otwierasz, zaczyna brzmieć piosenkami, które przecież znasz i lubisz, i nagle zaczynasz rozumieć, że czas biegnie wyłącznie od punktu A do punktu B, jest również taki, że można go zebrać w dłoni, włożyć do skrzynki i od czasu do czasu, jak chce się pozbawić smutku, otwierać, żeby się wskrzesić w swoim świecie.

Dobranoc, panienki,

Dobranoc, panowie…

Sergey Sakuma