Архив

Posts Tagged ‘Budźma’

Świąteczny koncert NRM 17 grudnia, sala koncertowa „Mińsk”

Subiektywny reportaż z miejsca numer 36 z 23 rzędu

Dzisiaj chcieclibyśmy opublikować post Sergeya Sakuma, antropologa z Mińska, o koncercie białoruskiego zespołu rockowego N.R.M., który odbył się 17 grudnia 2009 roku w Mińsku. Z białoruskiego przetłumaczyła Hanna Liubakova.

N.R.M. (Niezaleznaja Respublika Mroja — Niepodległa Republika Marzeń) – zespół, który został założony w 1994 roku. Do niedawna muzycy nie mogli występować oficjalnie na Białorusi. Dlatego tak długo oczekiwany koncert stał się prawdziwym wydarzeniem.

Wszystko zaczęło się długo przed 17 grudnia, od tego plakatu, którego widziałem codziennie przechodząc obok. Tajemnicze trzy litery dla „niepoświęconych” a jakże wieloznaczne dla obywatela Niezależnej Republiki Mroja. Wreszcie nie wytrzymałem i kupiłem bilety! Później oczekiwanie… Kiedy każdego ranka patrzysz na kalendarz: czy nie jest już dzień koncertu? I wreszcie 17 grudnia! W metrze wydaje się, że wszyscy ludzie idą w jednym kierunku z tobą, niby z jednej sekty, sekty zwolenników zespołu NRM. Śpieszą ze wszystkich stron do sali koncertowej „Mińsk” jakby znajdował się tam magnes, przyciągający ludzi. Od czasu do czasu wydaje się, że słyszysz mowę białoruską – swoi! „Zdążymy? Zdążymy!”

Przy wejściu tłoczą się ludzie, ktoś nie zdążył kupić biletu i spodziewa się świątecznego cudu,  inni wskakują do wnętrza. Wnętrza, gdzie już panuje inna rzeczywistość…

Lavon Volski:

Zobaczcie, jaka tu świąteczna atmosfera dzisiaj, postaraliśmy się dla was!

Sala odpowiada. I zaczyna się święto.

Pit Paulau wyjmuje białoruski ludowy instrument – drylę-mandolinę, żeby wypełnić naszą ludową północno-amerykańską piosenkę.

Jeśli rzeczywistość nie zmienia się, ty wymyślasz sobie inną. Najpierw trzeba znaleźć do niej wejście: czy to będzie czarodziejski Biały Królik, za którym podążysz jak w „Alicji w krainie czarów”, czy też słowa i muzyka, za pomocą których najpierw dowiesz się, że masz możliwość zbudować swój świat, gdzie będziesz mógł przytulnie żyć. Później zaludniasz ten wykreowany świat swoimi przyjaciółmi, znajomymi, sojusznikami, i nagle uświadamiasz sobie, że to już jest prawdziwe państwo ze swoim hymnem, flagą, nawet paszportami i wizami, które są bardziej realne niż inne realne kraje. Ten równoległy świat jest jak zbawienie, gdzie można oddychać powietrzem, pozbyć się pragnienia, uzyskać moc, aby znowu zanurzyć się w rzeczywistość. My żyjemy w krainie, której nie było…

No i wiadomo nie ma święta bez prezentów! Muzycy wyjmują z worka upominki, biorą w ręce mapę parteru sali koncertowej (parter krzyczy: „O-o-o!”), na odwrocie której jest mapa balkonu (balkon krzyczy nawet głośniej: „O-O-O!”) i wskazuje losowo palcem po tej mapie na tego, kto dostanie prezenty. Zamarłem… Nie, pierwszy prezent od sponsorów tego koncertu „Budźma!” trafia na inny rząd. A za nim do sali leci karta rabatowa, limitowana edycja albumu „Bumerang”, reedycja „28 gwiazda” Mroi. Kalendarz na 2010 rok z nagimi białoruskimi literatami dostaje się dziewczynie za moimi plecami. Volski:

Można powiesić na ścianie albo w toalecie. Tam sugerują na okładce z tyłu, że oni nie są nadzy, tylko w majtkach. Może za wcześnie ci patrzeć na takich literatów? No dobra, przecież to są białoruscy literaci, więc można!

I dodaje:

Trzeba większe pauzy robić. Nie graliśmy przez rok – a jakie przyjęcie! Gdybyśmy przez dwa lata nie grali, przyjęcie byłoby jeszcze cieplejsze.

Brzmią piosenki, których słowa znasz jak się wydaje od dzieciństwa, niby one zostały wpisane do pamięci genetycznej, choć pierwszą kasetkę NRM dostałeś od kolegi gdzieś w 2000 roku. Nagle przypominam sobie historię, że pewnego razu w innym kraju Białorusina poproszono aby opowiedział, co to za kraj — Białoruś, a on zaczął śpiewać „Proste słowa”.

Volski:

Wiecie, jak się nazywa ten instrument muzyczny, który przyniósł Pit? On się nazywa „szarchuny” (bęben). A w 1857 roku zostały obronione prawa na piosenkę, która się nazywa «One Horse Open Sleigh», czyli «Jingle bells» — i oto nasza wersja. No bo nie ma święta bez „Jingle BEL-s”!

Ludzie biegną do sceny, żeby uchwycić moment swoimi aparatami fotograficznymi. „A wy nie zrobiliście zdjęcia” – uśmiecha się Pit i pozuje jeszcze raz. Jakiś chłopczyk mający zaledwie pięć lat, przezwyciężył pracowników ochrony i wyskoczył na scenę, żeby pomóc Jurasiowi Laukowi.

Jako ostatnia brzmi piosenka „Try čarapachi”, bez której, jak stwierdza wikipedia, nie obchodzi się żaden koncert NRM.

I śpieszysz do szatni, żeby ciebie nie zniósł prąd wstrząśniętych ludzi, w kieszeni trzymając świąteczną pocztówkę, na której są błyszczące drzewa, srebrny księżyc, schody pod nim… Widokówka, gdy ją otwierasz, zaczyna brzmieć piosenkami, które przecież znasz i lubisz, i nagle zaczynasz rozumieć, że czas biegnie wyłącznie od punktu A do punktu B, jest również taki, że można go zebrać w dłoni, włożyć do skrzynki i od czasu do czasu, jak chce się pozbawić smutku, otwierać, żeby się wskrzesić w swoim świecie.

Dobranoc, panienki,

Dobranoc, panowie…

Sergey Sakuma